Skip to main content

Mark P. Shea o Jonaszu i Bożym miłosierdziu

 
Jedną z moich ulubionych ksiąg Starego Testamentu jest od lat Księga Jonasza. W zasadzie trudno mi do końca wytłumaczyć tę fascynację. Być może jednym z elementów jest humor zawarty w tej opowieści o proroku uciekającym przed swoim powołaniem. Na tę cechę zwraca uwagę Mark P. Shea, którego zarówno krótkie, jak i nieco dłuższe felietony, napisane z polotem i eksponujące to, co może czasami umyka naszej uwadze, odkryłem przed laty w swoich poszukiwaniach dobrej katolickiej apologetyki. Felietony te po raz pierwszy ukazały się w moim przekładzie po polsku na stronach wrocławskiej Apologetyki albo inaczej Serwisu Apologetycznego. Potem garść ich miałem okazję zamieścić w czasopismach „Fronda”, „W drodze” i „Przegląd Powszechny” (nie mylić z „Tygodnikiem Powszechnym”).

Ten poświęcony Jonaszowi, można odnaleźć w sieci w archiwum czasopisma „W drodze”. Mark P. Shea pisze w im między innymi:

„(...) Jonasz unika powołania prorockiego i pryska przed Bogiem, nie dlatego że boi się, iż mieszkańcy Niniwy odrzucą jego przesłanie, ale dlatego, że obawia się, iż je przyjmą. Jonasz chce, by Niniwa spłonęła.

Takie odrzucenie Bożego miłosierdzia jest traktowane przez natchnionego pisarza ze sporą dozą humoru i powinniśmy na to zwrócić uwagę. Karierę Jonasza jako proroka łatwo postrzegać jako rodzaj rubasznej komedii. Sprytny facet próbuje przechytrzyć Boga. Bóg wpędza go w żenujące opały. Można sobie wyobrazić Jonasza na statku, gdy marynarze dochodzą do wniosku, że to on jest przyczyną potężnego sztormu wokół nich. Ich głowy powoli się obracają, a oczy zatrzymują na nim. „Znaczy się, Bóg przed którym uciekasz, nie jest lokalnym Baalem ze wzgórz, ale Bogiem »nieba, który stworzył morze i ląd« (Jon 1,9)? To jest Bóg, którego obraziłeś? I ty użyłeś naszej łodzi, by tego dokonać?”. Jonasz z trudem przełyka ślinę. Małe kropelki potu pojawiają się na jego czole. Oblizuje suche wargi. Poprawia swój krawat jak Rodney Dangerfield i uśmiecha niepewnie: „Cóż, panowie. Zawsze możecie wyrzucić mnie za burtę, cha, cha, cha!”.

Nikt się nie śmieje...”

Całość można przeczytać tutaj.

Comments

Popular posts from this blog

Premiera! Nowa książka w moim przekładzie!

S ą już egezmplarze autorskie "Świątobliwych zdrad". Książka, której autorką jest Martha Alegria Reichmann de Valladares, ukazała się nakładem Wydawnictwa AA w moim przekładzie. Rzecz smutna, bo mówiąca o korupcji na najwyższych szczeblach hierarchii watykańskiej, o skandalu homoseksualnym i jego kryciu oraz o przyjaźni ambasadora Hondurasu i jego rodziny z wysoko postawionym w hierarchii watykańskiej duchownym, który ostatecznie zostawił wdowę po amabasdorze i jego córki na lodzie po wkręceniu ich w szwindel finansowy...

BookTube: O feministkach i "Największych kłamstwach XXI wieku", czyli polski Wierchowieński łże jak pies

Jane Austen: Gigant literacki nie tylko wśród kobiet

Na portalu „Christianitas” opublikowano kolejny szkic Josepha Pearce’a w moim przekładzie. Tym razem autor w swoim krótkim, acz treściwym tekście pisze o Jane Austen i jej znaczeniu w literaturze nie tylko angielskiej. Auto uważa, że spokojnie „można wymienić ją jednym tchem z Tołstojem, Dostojewskim i Dickensem. Niewielu w istocie dorasta jej do pięt pod względem czystego blasku jej dzieła i przenikliwych głębi, które sonduje”. Autor pisze też o stosunku wielkiej angielskiej pisarki do Kościoła katolickiego „w czasie, kiedy antykatolicka bigoteria i sekciarstwo stanowiły standardowe stanowisko w kulturze angielskiej”. O tym wszystkim i więcej można przeczytać w szkicu „Geniusz Jane Austen” . Photo by Paolo Chiabrando on Unsplash