Skip to main content

W obronie apologetyki


Wspomniałem już na swojej stronie, że początki mojej działalności translatorskiej wiążą się z wrocławskim Serwisem Apologetycznym. Dzisiaj chciałbym przypomnieć jeden z dłuższych tekstów zamieszczonych na tamtym portalu. Niestety, podobnie jak w przypadku refleksji Petera Kreefta, które tu zamieściłem parę dni temu, nie wiem, kiedy dokładnie artykuł Marka Brumley’a „W obronie apologetyki” został opublikowany. Ta wersja wrocławskiej „Apologetyki”, na której go odnalazłem, chyba przestała działać w roku 2005. Wygląda na to, że w tymże roku pojawiły się tam ostatnie teksty, chyba wówczas pojawiły się jakieś trudności z serwerem. Moje tłumaczenie zatem zostało opublikowane jakiś czas przed tą datą. Może w roku 2004, a może wcześniej. Przytaczam je tutaj w całości, aby nie zaginęło, gdyby strona serwisu apologetycznego została całkowicie usunięta z serwera:

OBRONA APOLOGETYKI

Napisał Mark Brumley


Ateista może podważać dowody na istnienie Boga, ale znalezienie domniemanych błędów w czyimś rozumowaniu nie jest tym samym, co udowodnienie własnej tezy. Ateista może co najwyżej powiedzieć, że jego interpretacja dowodów skłania go do zaprzeczenia istnienia Boga. Jeśli posunie się dalej, by twierdzić bez ogródek: „Bóg nie istnieje”, to jest już akt wiary, który wykracza poza dowody. Jeśli nawet ateiści przejawiają pewien rodzaj wiary, to kwestią nie jest to, czy my sami wierzymy, ale jaki rodzaj wiary przejawiamy. Wiara występuje w dwóch odmianach: wiary rozsądnej i wiary ślepej – wiary przenikniętej rozumem i wiary przeciwstawnej rozumowi. Może to zdziwić niektórych ludzi, że ortodoksyjne chrześcijaństwo przeciwstawia się ślepej wierze – to znaczy przeciwstawia się wierzeniu czemuś bezrozumnie i wbrew zdrowemu rozsądkowi. Ortodoksyjne chrześcijaństwo jest wiarą sensowną. To oznacza przynajmniej dwie rzeczy. Po pierwsze, że jego założenia są intelektualnie możliwe do obrony. Po drugie, że rozum pomaga nam dostrzec, że Bóg działa w chrześcijaństwie i dlatego powinniśmy wyznawać tę wiarę, nawet jeśli nie możemy, ściśle mówiąc, dowieść jej prawdziwości. Apologetyka, zajmowanie się podawaniem uzasadnień dla wiary chrześcijańskiej, pochodzi od greckiego słowa apologia, które oznacza przemyślaną obronę czegoś lub kogoś. W czasach antycznych słowo apologia nawiązywało do obrony klienta przez adwokata w sprawie sądowej. Apologetyka jest tą gałęzią teologii, która prowadzi racjonalną obronę w sprawie wiary chrześcijańskiej, podając argumenty, które ukazują sensowność chrześcijaństwa i odpowiadają na krytykę wymierzoną przeciwko niemu, podobnie jako to robi prawnik zbierający dowody na obronę swojego klienta.
Chociaż apologetyka jest gałęzią teologii zaniedbaną po II Soborze Watykańskim, to obecnie przeżywa swój renesans. Rzeczywiście, apologetyka dobrze rozumiana i stosowana może być niezmiernie użyteczna, szczególnie w ewangelizacji parafialnej i programach katechetycznych.
Tradycyjnie teologowie podzielili apologetykę na trzy kategorie: apologetykę „naturalną”, apologetykę chrześcijańską i apologetykę katolicką. Tak zwana apologetyka „naturalna” dotyczy prawd, które w rzeczywistości są wstępem do wiary – prawd takich, jak istnienie Boga, duchowość ludzkiej duszy, obiektywna rzeczywistość dobra i zła, które wiara zakłada lub na których się opiera. Te prawdy są poznawalne naturalnym światłem rozumu, stąd termin apologetyka „naturalna”.
Jednakże, w ściślejszym rozumieniu, apologetyka „naturalna” wcale nie jest apologetyką, ale tylko jednym z aspektów filozofii chrześcijańskiej. Dlaczego? Ponieważ prawdy, których dotyczy, należą do dziedziny filozofii, co oznacza, że są w zasadzie poznawalne przez ludzki rozum bez uwzględniania objawienia Bożego, nawet jeśli objawienie ułatwia nam je zrozumieć lub poznać głębiej. A więc tak zwaną apologetykę „naturalną” można by bardziej precyzyjnie nazwać „przedapologetyką”, ponieważ dotyczy ona kwestii, które polemika apologetyczna zakłada lub na których się opiera.
Ściśle mówiąc, apologetyka – czy to chrześcijańska, czy też w szczególności katolicka – wyjaśnia objawione przez Boga prawdy i broni ich – prawd poznawalnych tylko przez wiarę, a nie prawd poznawanych przez rozum bez wiary. Apologetyka chrześcijańska przedstawia argumenty potwierdzające prawdziwość istoty chrześcijaństwa (np. rzeczywistości biblijnych cudów, Boskości Chrystusa, Zmartwychwstania itp.). Apologetyka katolicka, z drugiej strony, dowodzi słuszności twierdzeń Kościoła katolickiego, że został założony przez Chrystusa i innych specyficznie katolickich doktryn takich, jak urząd papieża, sakramenty, Niepokalane Poczęcie itp.
Weźmy, na przykład, Zmartwychwstanie Jezusa. Apologetyka chrześcijańska zbiera dowody przeciwko czysto naturalnym wyjaśnieniom Zmartwychwstania, takim jak pomysł, że apostołowie wykradli ciało Chrystusa z grobu. Pokazuje, przywołując historię i zdrowy rozsądek, że jest to kompletnie nieprawdopodobne, by apostołowie popełnili taką mistyfikację, a potem cierpieli prześladowania i umierali za nią.
Albo zastanówmy się nad twierdzeniem katolicyzmu, że Chrystus nadał swojemu Kościołowi urząd nauczycielski (magisterium), by ten mógł autentycznie i autorytatywnie przedstawiać Jego naukę światu. To twierdzenie zostało podważone przez doktrynę sola Scriptura – że samo Pismo Święte jest zasadą wiary dla chrześcijan, bez potrzeby jakiegokolwiek autorytatywnego urzędu nauczycielskiego. Apologetyka pokazuje, że ten punkt widzenia przeczy sam sobie: Biblia nigdzie nie uczy zasady sola Scriptura, stąd przy założeniu, że chrześcijanin winien wierzyć tylko w to, czego uczy Biblia, zasada sola Scriptura przestaje być obowiązująca dla chrześcijanina.

NIE MA SIĘ CZEGO WSTYDZIĆ

Dość dziwnie, ale niektórzy katolicy są wrogo nastawieni do apologetyki (a co za tym idzie, i do apologetów). Mylnie sądzą, że cała apologetyczna argumentacja źle się wierze przysługuje. Wiara, upierają się oni, jest czymś więcej niż tylko przyjęciem wniosków wyciąganych z rozumowania i dowodów.
Oczywiście, krytycy mają rację – do pewnego stopnia. Wiara wykracza poza to, co wykazać może rozumowanie. Wiara jest ostatecznie działaniem Bożej łaski, a nie skutkiem przekonywania apologety. Jest nadprzyrodzona i przez to jest darem Boga. Ale byłoby ogromnym błędem odrzucać apologetykę z tego powodu. Z jednej strony sprzeczne samo w sobie jest rozumowanie, że nie powinno się argumentować w kwestiach wiary, ponieważ ci, którzy opowiadają się za tym punktem widzenia, sami argumentują w kwestiach wiary. Z drugiej strony, chociaż wiara wykracza poza sam rozum, to nie oznacza, że wiara nie ma nic wspólnego z rozumem ani rozumowaniem.
Tak, wiara jest nadprzyrodzona – jest czymś przekraczającym moc naszej własnej, stworzonej ludzkiej natury. A jednak wiara nie niszczy natury człowieka jako myślącej istoty. Buduje na niej, aby podnieść rozum, tak byśmy mogli rozważać i rozumieć to, co wybiega poza nasz naturalny potencjał intelektualny. Pamiętasz, jak Matka Boża postępowała z wielkimi tajemnicami wiary, których doświadczała? Ona „rozważała je w swoim sercu” (Łk 2,19). Innymi słowy, używała swojej głowy, by lepiej rozumieć sprawy swego serca, tak jak również i my powinniśmy to robić sami.
Oczywiście, wierzący i niewierzący często postrzegają rzeczy w całkiem odmienny sposób. Biskup Fulton Sheen kiedyś przedstawił to tak: „Masz dokładnie te same oczy w nocy jak i w dzień, ale nie możesz widzieć w nocy, ponieważ brakuje ci dodatkowego światła słońca. Przypuśćmy więc też, że dwa umysły – z identycznym wykształceniem, z takimi samymi zdolnościami intelektualnymi, z takim samym rozeznaniem – spojrzą na Hostię złożoną na ołtarzu. Jeden ujrzy chleb, drugi ujrzy Chrystusa, oczywiście nie oczami cielesnymi, ale oczami wiary. Powód tej różnicy jest następujący: jeden posiada światło, którego drugiemu brakuje, mianowicie światło wiary”.
Ale światło samo z siebie nie tworzy wzroku – potrzebne są również oczy. Podobnie, światło wiary wymaga „oczu” intelektu, a ten wymaga myślenia. To, w co wierzymy dzięki wierze, musi być przynajmniej z grubsza rozumiane przez intelekt. Nie można wierzyć w coś, jeśli nie ma się podstawowego pojęcia, co to oznacza. A rozumienie wymaga, byśmy używali zarówno naszych umysłów, jak i naszych serc. Poza tym, jeśli Bóg zadał sobie trud, by pozostawić wokół znaki swojej obecności, na podstawie których istoty ludzkie mogą wyciągać wnioski – a Biblia mówi nam, że tak uczynił (por. List do Rzymian 1) – to byłoby z naszej strony brakiem szacunku, jeśli nie używalibyśmy naszego rozumu, by je zauważyć. Bóg dał istotom ludzkim umysł. Z pewnością chce, byśmy go używali. (Pod tym względem, apologeta mógłby zaadaptować słynne powiedzenie Kartezjusza Cogito ergo sum – „Myślę, więc jestem” – i powtarzać z naciskiem: „Myślę, więc bronię wiary”.)
Chrystus polecił swoim naśladowcom zanieść światu Ewangelię (Mt 28,19-20; Mk 16,15). Apologetyka pełni ważną rolę, pomagając nam w wypełnieniu tego polecenia. W pewnym sensie apologetyka jest drugą stroną ewangelizacji. Ewangelizacja oznacza przekazywanie prawdy o Chrystusie. Czasami ta prawda wywołuje pytania i zarzuty wobec wiary – nawet, wydawałoby się, solidne zarzuty – w umysłach niektórych ludzi. Apologetyka zajmuje się tymi obawami, usuwając przeszkody dla wiary, podobnie jak chirurg oka – by powrócić do naszego porównania ze wzrokiem – może usunąć kataraktę albo jakąś inną wadę wzroku z oka pacjenta. Oczywiście okulistyka nie obdarza wzrokiem, tak jak chirurg oka nie stwarza światła, dzięki któremu pacjent widzi. On tylko najlepiej, jak potrafi, usuwa przeszkody w widzeniu.
Podobnie jest z apologetą. Jego zadaniem jest usunąć umysłowe przeszkody, jakie ludzie czasami mają wobec wiary. Nie może spowodować wiary, może tylko pomóc w stworzeniu warunków, które skłonią osobę do wiary. Kiedy zostanie to już przeprowadzone, do Ducha Świętego należy pobudzenie serca i umysłu tej osoby do wiary.

APOLOGETYKA STOSOWANA

„W porządku”, ktoś może powiedzieć. „Ale czy apologetyka może być użyteczna tam, gdzie to jest ważne – w parafii?” Być może parafia nie jest jedynym miejscem, „gdzie to jest ważne”, ale chcę podkreślić, że apologetyka nie tylko może, ale powinna być wykorzystywana w parafii. Wspomnę tutaj dwie podstawowe sprawy. Pierwsze zadanie apologetyki polega na tym, żeby udzielić parafianom odpowiedzi na pytania dotyczące wiary, z którymi mogli się spotkać. Drugie zadanie jest bardziej ambitne: przeszkolić parafian, by sami mogli zaangażować się w apologetykę.
Najbardziej oczywistym miejscem dla pierwszego zadania jest parafialna posługa słowa i odpowiedzialnym za to jest przede wszystkim (chociaż nie wyłącznie) duszpasterz. Msza niedzielna dostarcza najlepszej okazji dla apologetyki, nawet jeśli homilia nie powinna być zredukowana do lekcji apologetyki. To jest jedna z przyczyn, dlaczego jest rzeczą pilną, by klerycy w seminarium zostali przeszkoleni w dziedzinie apologetyki i by zorganizowano warsztaty dla księży po to, by mogli odświeżyć swoją wiedzę i umiejętności w tej dziedzinie. To oczywiste, że jeśli księża nie są przygotowani, by bronić wiary katolickiej, to jest mało prawdopodobne, że będą na to przygotowani ich parafianie.
Ale zorganizowane wykłady i szkolenia w dziedzinie apologetyki nie powinny być ograniczone do duchowieństwa. Parafialne programy edukacyjno-katechetyczne dla dorosłych również powinny zawierać konferencje apologetyczne wygłaszane zarówno przez księży, jak i przez świeckich, podejmujące formalnie lub nieformalnie różne kwestie dotyczące wiary. Apologetyka winna być zwłaszcza ważnym składnikiem programów realizacji Rytu chrześcijańskiej inicjacji dorosłych (RCIAThe Rite of Christian Initiation of Adults). Coraz szerszy zestaw materiałów – książek, taśm wideo i audio, rozpraw i czasopism – jest dostępny, by pomóc zainteresowanym oraz katechumenom nauczyć się obrony wiary katolickiej. Takie materiały powinny być w pełni wykorzystane w programach parafialnych.
Na koniec, apologetyka musi być przywrócona w nauczaniu katolickim, tak w parafii, jak i w domu. Młodzi ludzie muszą nauczyć się argumentów na potwierdzenie ich wiary nie po to, by przybrać postawę „defensywną” w kwestii katolickiej, w negatywnym sensie tego słowa, ale po to, by móc iść naprzód – z pełnym zaufaniem do prawdy. Często można przyciągnąć młodych ludzi, którzy inaczej nie interesują się religią, poprzez przekonanie ich, że wiara katolicka jest racjonalna, nie jest czymś, co należy przyjąć na ślepo.
Drugie zadanie dla apologetyki w parafii mierzy dużo dalej. Pociąga za sobą szkolenie wiernych świeckich i przygotowanie ich do zaangażowania w apologetykę w codziennym życiu. Powinno to być częścią szerszej formacji laikatu do ewangelizacji. Powinno się uczyć parafian prawidłowego stawiania pytań apologetycznych innym, jak również odpowiadania na pytania stawiane im.
Wiem, co teraz niektórzy ludzie, zwłaszcza duszpasterze, są gotowi na to powiedzieć. Sądzą oni, że będzie dosyć trudno zachęcić ludzi świeckich do uczęszczania na pogadanki apologetyczne. A już zupełnie nie ma mowy, by wzięli oni udział w rozszerzonym kursie przygotowującym do konkretnej działalności apologetycznej.
Chciałbym być dobrze zrozumiany. Nie sugeruję, że zawsze jest to łatwe, ale przeciętny wierny może nauczyć się zaangażowania w apologetykę. Jako ktoś, kto mówił na tematy apologetyczne w setkach parafii w całym kraju, wiem, że można tego dokonać, ponieważ dzieje się tak już w wielu miejscach.
Oto dobry przykład, który ilustruje to, co mam na myśli. Jechałem do stanu Maine, by poprowadzić seminarium na temat apologetyki. Na lotnisku przywitał mnie i odwiózł do parafii pewien katolik, kierowca ciężarówki, ze skromnym formalnym wykształceniem. Podczas jazdy ten apologeta amator, prosty, ale gorliwy w wierze, opowiadał mi, jak studiował Ojców Kościoła, rozważając takie czy inne subtelne zagadnienia teologiczne. Znał zarówno argumenty przeciwko nauczaniu Kościoła, jak i odpowiedzi na nie. Więcej, potrafił wyjaśnić katolicki punkt widzenia z klarownością, której rzadko dorównałby zawodowy teolog. Zgłębianie apologetyki dało mu jasne zrozumienie i zaufanie do wiary Kościoła.
Takie samo zrozumienie i zaufanie powinno być udziałem każdego katolika. Prawdy objawione nam przez Boga powinny być rozważane i przyswajane. Winny przynieść nam światło, tak byśmy w zamian mogli zanieść światło innym. Apologetyka w parafii może być pomocna w tej misji niesienia światła, nawet jeśli nie jest jedynym źródłem światła czy jedynym sposobem, by go dostarczyć.
Prawidłowo stosowana apologetyka jest niezmiernie pomocna. Nie może „udowodnić” prawdy chrześcijaństwa czy katolicyzmu w ten sam sposób, w jaki matematyk może udowodnić twierdzenie Pitagorasa – to nie jest jej celem. Ale może pomóc ludziom myśleć o wierze – niechrześcijanom zastanowić się nad Chrystusem i wiarą chrześcijańską, chrześcijanom, którzy nie są katolikami, zbadać argumenty za Kościołem katolickim, a katolikom lepiej zrozumieć, w co wierzą i na jakiej podstawie.
tłum. Jan J. Franczak
Mark Brumley, Apologetics Without Apology, „Envoy” (January/February 1997)
Copyright © 1997 Envoy
tłumaczenie i przedruk za zezwoleniem „Envoy” Magazine

Comments

Popular posts from this blog

BookTube o najnowszej książce Wojciecha Chmielewskiego "Sylwia z Gibalaka"

Premiera! Nowa książka w moim przekładzie!

S ą już egezmplarze autorskie "Świątobliwych zdrad". Książka, której autorką jest Martha Alegria Reichmann de Valladares, ukazała się nakładem Wydawnictwa AA w moim przekładzie. Rzecz smutna, bo mówiąca o korupcji na najwyższych szczeblach hierarchii watykańskiej, o skandalu homoseksualnym i jego kryciu oraz o przyjaźni ambasadora Hondurasu i jego rodziny z wysoko postawionym w hierarchii watykańskiej duchownym, który ostatecznie zostawił wdowę po amabasdorze i jego córki na lodzie po wkręceniu ich w szwindel finansowy...

Jane Austen: Gigant literacki nie tylko wśród kobiet

Na portalu „Christianitas” opublikowano kolejny szkic Josepha Pearce’a w moim przekładzie. Tym razem autor w swoim krótkim, acz treściwym tekście pisze o Jane Austen i jej znaczeniu w literaturze nie tylko angielskiej. Auto uważa, że spokojnie „można wymienić ją jednym tchem z Tołstojem, Dostojewskim i Dickensem. Niewielu w istocie dorasta jej do pięt pod względem czystego blasku jej dzieła i przenikliwych głębi, które sonduje”. Autor pisze też o stosunku wielkiej angielskiej pisarki do Kościoła katolickiego „w czasie, kiedy antykatolicka bigoteria i sekciarstwo stanowiły standardowe stanowisko w kulturze angielskiej”. O tym wszystkim i więcej można przeczytać w szkicu „Geniusz Jane Austen” . Photo by Paolo Chiabrando on Unsplash