Kiedy czytam o tym, co dzieje się na polskich uczelniach
wyższych, mam wrażenie, że wprawdzie historia vitae magistra est, ale
rzadko kto uważa na jej zajęciach, a spora część studentów po prostu je opuszcza.
Co dziwniejsze, z jej lekcji żadnych nauk nie wynieśli także ci, którzy mieli
okazję doświadczyć ich w praktyce, a teraz sami powinni tę wiedzę przekazywać
młodszym. Znaleźli się wśród nich bowiem także „zacni” akademicy z władz uniwersyteckich.
Jakże inaczej wytłumaczyć, że mogło w ogóle dojść do takich przypadków, jak
sankcje wobec prof. Aleksandra Nalaskowskiego czy prof. Ewy Budzyńskiej lub
ostatnie pomysły z tzw. „planem równości płci” na Uniwersytecie Warszawskim?
Można zatem powiedzieć, że szybko u nas zapomniano – a może postarano się o to, by nie pamiętać? – jak wyglądała rzeczywistość w czasach komunizmu. Podobnie jak aktorzy, także nasi zacni profesorowie starają się nie pozostawać w tyle i błyskawicznie doszlusowali do swoich kolegów z Zachodu. A co się tam na zachodnich uczelniach dzieje? Pisze o tym Joseph Pearce w najnowszym tekście, który w moim tłumaczeniu został opublikowany na portalu PCh24.pl. Tytuł jest bardzo wymowny: „Nie hukiem, ale skomleniem”: Śmierć amerykańskiego uniwersytetu. Zachęcam do lektury.
Photo by Mathew Schwartz on Unsplash
Comments
Post a Comment